czwartek, 1 listopada 2012

Cisza









„Zasypiając, wciąż myślał o tym, o czym myślał przez cały ten czas – o życiu i śmierci. Więcej o śmierci. Czuł się jej bliższy.
  >>Miłość? Cóż to takiego: miłość? – rozmyślał – Miłość przeszkadza śmierci. Miłość jest życiem. Wszystko, wszystko, co rozumiem, rozumiem tylko dlatego, że kocham. Wszystko tylko nią jej związane. Miłość jest Bogiem, umrzeć – to znaczy, że ja, cząstka miłości, wrócę do wspólnego, wiecznego źródła.<<
  Myśli te wydawały mu się pocieszające. Ale były to tylko myśli. Brakowało w nich czegoś, było tu coś jednostronnie osobistego, wyrozumowanego – nie było oczywistości. Pozostawał uprzedni niepokój i niejasność. Zasnął. (…)
  Ostatnie dni i godziny jego minęły zwyczajnie i prosto. I księżniczka Maria i Natasza, nie odchodząc od niego, odczuwały to. Nie płakały, nie drżały i gdy umierał, same, czując to, nie pielęgnowały jego (jego już nie było, odszedł od nich), tylko najbliższe wspomnienie o nim – jego ciało. Uczucia obu były tak silne, że nie działała na nie zewnętrzna straszna strona śmierci i nie potrzebowały rozjątrzać swego bólu. Nie płakały ani gdy były przy nim, ani gdy przy nim nie były, ale nigdy też nie rozmawiały o nim między sobą. Czuły, że nie można wyrazić słowami tego, co rozumiały.
  Obie widziały, jak coraz głębiej, powoli i spokojnie pogrążał się, odchodził od nich dokądś tam i obie wiedziały, że to tak być powinno, że to jest dobrze. (…)
  Przy ostatnich drganiach ciała opuszczanego przez duszę były obecne księżniczka Maria i Natasza.
- Umarł? – powiedziała księżniczka Maria, gdy ciało jego już kilka minut leżało przed nimi nieruchome, stygnące. Natasza podeszła, spojrzała w martwe oczy i śpiesznie je zamknęła. Zamknęła je i nie pocałowała, lecz przylgnęła do tego, co było najbliższym o nim wspomnieniem.
>>Dokąd on odszedł? Gdzie on teraz?...<<
  Gdy odziane, umyte ciało leżało w trumnie na stole, wszyscy podchodzili do niego, by się pożegnać i wszyscy płakali.
  Nikołuszka płakał z bolesnego zdumienia, rozrywającego mu serce. Hrabina i Sonia płakały przez współczucie dla Nataszy i dlatego, że go już nie ma. Stary hrabia płakał, gdyż czuł, że i on niedługo musi zrobić ten straszny krok.
  Natasza i księżniczka Maria płakały teraz również, ale nie z powodu osobistego bólu – płakały z nabożnego wzruszenia ogarniającego ich dusze wobec świadomości prostej a uroczystej tajemnicy śmierci, jaka się przy nich dokonała.”


Lew Tołstoj „Wojna i pokój”









3 komentarze:

  1. Lubię oglądać przydrożne kapliczki i samotne mogiły - mają w sobie jakąś magię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, Ori, pierwszy raz przeczytałam ten fragment tak uważnie… Dziękuję.
    „Oto stają przy łóżku milczące pobladłe:
    Wiara, Miłość, Nadzieja jakby ze snu...” (Bułat Okudżawa)
    Bezimienna

    OdpowiedzUsuń
  3. Melancholijnie się zrobiło.. Ja święta przeleżałam w łóżku

    OdpowiedzUsuń