piątek, 25 kwietnia 2014

Wiosenny podwieczorek




"Nadszedł środowy poranek. Ania wstała o wschodzie słońca; była zbyt podniecona, aby móc spać dłużej. Poprzedniego wieczora, przemoczywszy nogi w stawie, nabawiła się wprawdzie silnego kataru, lecz jedynie ciężka choroba potrafiłaby ją tego rana powstrzymać od zajęć w kuchni. Natychmiast po śniadaniu zabrała się do przygotowania tortu, a kiedy wreszcie zamknęła drzwiczki piecyka, z piersi jej wyrwało się głębokie westchnienie ulgi.
  • Jestem pewna, że tym razem nie zapomniałam o niczym, Marylo! Ale czy wyrośnie? Czy aby proszek do pieczenia jest świeży? Wzięłam go z nowego słoiczka. Lecz pani Linde twierdzi, że w obecnych czasach, kiedy wszystko fałszują, nie można być pewnym, że proszek jest świeży. I pani Linde mówi, że rząd powinien by się wtrącić w tę sprawę; lecz ona pewnie nie doczeka takiej chwili, dopóki partia konserwatywna pozostanie u steru. Marylo, a jeśli ciasto nie wyrośnie?
  • Będziemy mieli dość i bez niego – zauważyła Maryla z niezmąconym spokojem.
Ale ciasto wyrosło i, wyjęte z piecyka, było pulchne i żółciutkie jak złota piana.
Ania pokraśniała z zachwytu, przystroiła je czerwoną galaretką i w wyobraźni swej już widziała panią Allan spożywającą ze smakiem jeden kawałek i proszącą o drugi.
(…)











Wszystko szło jak z płatka, dopóki nie nadeszła chwila częstowania ciastem roboty Ani. Pani Allan, mając przed sobą talerzyk pełen najrozmaitszych ciasteczek, podziękowała za tort. Lecz Maryla, widząc rozczarowanie na twarzyczce Ani, rzekła z uśmiechem:
  • Ależ pani nie odmówi kawałeczka tego tortu. Ania upiekła go specjalnie dla pani.
  • - W takim razie muszę go spróbować – roześmiała się pastorowa, biorąc spory pulchny trójkącik, co też uczynili mąż jej i Maryla.
Pani Allan wzięła kęs do ust i dziwny wyraz odmalował się na jej twarzy. Nie wyrzekła ani słowa, powoli żując trzymany w ustach kawałek. Maryla, zauważywszy to, pośpieszyła także skosztować ciasta.
  • Aniu! - krzyknęła – Coś ty dodała do tego ciasta?
  • Nic prócz tego, co nakazuje przepis – zawołała Ania przerażona – Czy niesmaczne?
  • Niesmaczne? Ależ wstrętne! Niechże go pani nie je, pani Allan! Aniu, skosztuj, proszę. I powiedz, coś dodała do mąki?
  • Wanilię – odpowiedziała spłoniona z przerażenia Ania, skosztowawszy ciasta – Tylko wanilię. Ach, Marylo, to z pewnością proszek do pieczenia. Miałam podejrzenia co do tego pr..
  • Proszek nie proszek! Pójdź i przynieś mi natychmiast słoik z wanilią, której użyłaś.
Ania, skoczywszy do spiżarni, powróciła ze słoiczkiem napełnionym do połowy brunatnym płynem i opatrzonym żółtą etykietą „Najlepsza wanilia”.
Maryla odkorkowała go i powąchała.
  • Na litość boską, Aniu, Toż dodałaś kropli walerianowych. W zeszłym tygodniu stłukłam buteleczkę z tymi kroplami i wlałam pozostałość do starego, pustego słoiczka po wanilii. Przyznaję, że to po części moja wina – powinnam cię była uprzedzić, lecz na miłość boską, czemu nie powąchałaś?
Ania rozpłakała się rzewnie.
  • Nie mogłam... nie czułabym, miałam taki straszny katar! - i z tymi słowy pobiegła na górę do swego pokoiku, gdzie padła na łóżko, szlochając jak ktoś, kto już nawet nie chce, aby go pocieszano."


Lucy Maud Montgomery „Ania z Zielonego Wzgórza”







Żółciutkie puszyste ciasto idealne na wiosenny podwieczorek, aczkolwiek bez dodatku kropli walerianowych:


    180 g masła
    120 g cukru pudru
    3 duże jajka
    sok z 1 cytryny (można dać z 2 cytryn i startą skórkę)
    130 g zmielonych migdałów (można zastąpić wiórkami kokosowymi)
    1 łyżeczka proszku do pieczenia
    100 g mąki kukurydzianej
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
Masło utrzeć z cukrem i jajkami na puszystą masę, dodać migdały, sok z cytryny, mąkę kukurydzianą i proszek.
Piec w niedużej tortownicy (moja ma 23 cm) w temp. 170 st. na złoty kolor do suchego patyczka
Można polać je lukrem, na przykład mandarynkowym:
    sok i skórka otarta z 1 mandarynki
    1/2 - 3/4 szklanki cukru pudru


Oryginalny przepis pochodzi z http://www.mojewypieki.com/przepis/ciasto-cytrynowe-z-polenta